28 kwietnia 2013

Spaghetti

Tak! Zgadza się! Wreszcie dostałam swoje obiecane spaghetti. Czekałam na nie ponad 2 lata. Ale... Było warto!

Zaczęło się od wycieczki. Jak zwykle, wyjechałam z domu spóźniona. To chyba te kobiece cechy przebijają się przez naturę Gabika. Podróż zajęła nam trochę ponad godzinę. W mieście docelowym się nie zgubiłam. Co jest trochę dziwne zważywszy na to, że na mapę popatrzyłam pobieżnie. Ale miałam na szczęście dobrego przewodnika. Albo raczej dwóch.

Od progu przywitano nas stwierdzeniem, że spaghetti nie ma, zjedli. Nie poczekali. Ale jak bardzo chcemy, to nam pizzałke zamówią. Blisko jest, po sąsiedzku mają. Skoro nie było mojego spaghetti, to chciałam wracać, ale na szczęście znalazło się trochę. Uff. Moje spaghetti!

Spaghetti Carbonara - przepyszne. Potem było ciasteczko - sernik własnej produkcji. W sensie nie mojej tylko pani domu. Była też kawa mrożona z lodami i bitą śmietaną. I na sam koniec była galaretka również z bitą śmietaną i orzechami. Po prostu pychotka.

Była propozycja abym wracała na piechotę za samochodem, ale nie było nikogo, kto by ten samochód pokierował. Więc mnie nie zostawili.


2 komentarze:

  1. Ciekawe czy jakbyśmy się u mnie umówiły np na ciastko i by go nie było, to też byś chciała wracać od razu? XD...

    I znowu o jedzeniu... i jeszcze do tego o spaghetti, które planuję sobie zrobić od 2 tygodni... nie masz litości nad aniołkiem ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. co tam carbonara... mrożona kawa!

    OdpowiedzUsuń