06 sierpnia 2015

Pączek i dieta

Nie, nie jestem na diecie. Diety są dla osób, które mają dużo czasu, by móc sobie przygotowywać jedzenie w określonych porcjach i składnikach. Ja tego czasu nie mam. Nie mówiąc o jedzeniu regularnie 4-5 razy dziennie o stałych porach. Chodzi mi raczej o dzisiejszą sytuację, jakiej padłam ofiarą.

Rano, wiedząc że popołudniu idę do lekarza, postanowiłam zakupić sobie pączka. Mam słabość do pączków z budyniem. I zdecydowanie wolę takiego pączusia od drożdżówki. Po drodze do mojej pracy jest taka budka z pieczywem i tam mają bardzo dobre pączki z budyniem. Nie z adwokatem, nie z bitą śmietaną, tylko z budyniem. Przede mną było dwóch panów. Pierwszy kupił chleb i bułki i się z nimi zebrać nie mógł, trochę blokując dojście do okienka. Drugi pan, kupił sobie drożdżówkę z makiem i też nie kwapił się by oddejść od okienka. Pani patrzy na mnie, to ja grzecznie poprosiłam o pączka z budyniem. Na co obaj panowie popatrzyli na mnie tak, jakbym kupiła 10 tych pączków i zjadła je na miejscu.

Gabik zupełnie nie wiedział o co chodziło. Dopiero Wiedźma musiała to wytłumaczyć. Widocznie panowie byli na diecie i pozazdrościli mi tego pączka. A ja nie pomyślałam, i zamiast krzyknąć od razu: "nie, nie jestem na diecie", po prostu zapłaciłam i sobie poszłam. Głupia ja.