13 lipca 2015

Gwiazdka

Ot. Taka żółta...





A tu prezentacja wraz z VYPem.

 
Puzzelki 3D w kształcie gwiazdki dostałam od Aniołka. Urocza, żółta gwiazdka.

09 lipca 2015

Wakacje

Tydzień temu wróciłam z wakacji. Tak samo, jak w zeszłym roku, byłam nad naszym rodzimym morzem. Nie czarujmy się, jest przepiękne.

Jednak w tym roku, pogoda niezbyt nam dopisała. Przez większą część urlopu było po prostu zimno. Co prawda, liczyłam na to, że Aniołek przywiezie nam piękną pogodę, jak w zeszłym roku, ale niestety. Nie można mieć wszystkiego.

Po tygodniu, Aniołek nas opuściła. Chyba miała dość Gabika. [I nie ma to nic wspólnego z jej karierą zawodowo-naukową]. A pogoda, zrobiła się wakacyjna na cztery dni przed końcem urlopu. Wakacyjna - ale to nie znaczy, że zdatna do życia dla Gabika. Ja toleruję temperatury do 28 stopni. Powyżej umieram. I tak umieram sobie nadal, zastanawiając się, czemu nikt nie wyłącza tego ogrzewania.

Tak ogólnie, to wakacje udane. Wykreśliłabym tylko te wielkie mrówki, komary, kilka kleszczy i zaskrońce. Tak, dwa zaskrońce wtargneły nam do namiotu. Nie wiem, czego tam szukały, bo poza mrówkami nie było tam nic wiecej. Gabiki się nie liczą.

No i brak prądu przez dwa tygodnie też dawał nam się we znaki. Jak się okazuje, nawet Gabik jest uzależniony. Tak, dokładnie, od prądu. Niby nie potrzebny był mi telefon - więc większość czasu był wyłączony, ale gdy było zimno i nawet się wyjść nigdzie nie dało, to czasami jednak miało się ochotę zajrzeć do tego Internetu i zobaczyć, co się dzieje na świecie. Nie mówiąc już o możliwości czytania po zmroku. Niestety, jak tylko słońce się chowało, to po chwili się czytać już nie dało. Chyba jednak nie mam widzenia w ciemnościach.

No i kilka zdjątek. Niestety, nie mam ich zbyt dużo, gdyż z braku prądu trzeba było oszczędzać baterię.


 


Ech... Będę tęsknić za kawą mrożoną z Chatki Zagratki...


08 lipca 2015

Burza

No tak. Trochę mnie tu nie było. Jedna "malutka" wichura i już się pojawiam z powrotem.

Wichura, i to dosłownie. Gabik, rano jechał do pracy. Jak zwykle, swoim pociągiem, który odjeżdża z mojej stacji o godzinie, której żaden normalny zegarek nie pokazuje. Przejechaliśmy ponad połowę drogi. Gabik zazwyczaj wtedy śpi. Tylko w jednym momencie, jak uchylił oko i zobaczył, że podejrzanie ciemniej jest niż wtedy, gdy wsiadał do ciapągu, zamknął okno i poszedł spać dalej.

Na następnej stacji, ciapąg stanął i postanowił sobie odpocząć. To znaczy przeczekać burzę. Chociaż "burza" to zbyt delikatne określenie. Nawałnica, oberwanie gabika, to znaczy chmury, wichura. W każdym razie, wiało, błyskało, wiało jeszcze bardziej i jeszcze trochę wiało. Drzewa uginały się prawie do ziemi. Pociągiem trochę szarpało, a przecież grzecznie sobie stał na stacji. To nic, że najwyżej położonej w całej mojej króciutkiej trasie. W końcu, wichura przeszła. Ale pociag jak sobie stał, tak sobie stał nadal.

W końcu było pewne, że szybko nie pojedziemy. Po godzinie okazało się, że drzewa i gałęzie pozrywały trakcję. No to stoimy sobie dalej. Część ludzi poszła na busy. Ale to nie miało zbyt dużego sensu. Wiadome było, że skoro pociągi nie jeżdżą, to wszyscy rzucą się na busy i te nie będą się zatrzymywać na trasie, ze względu na przeładowanie. Poza tym - korki, bo już dochodziły do nas sygnały, że sie robią coraz większe. Tramwaje w mieście nie jeżdżą i takie tam, różne dziwne rzeczy, zwiazane z powywalanymi drzewami, połamanymi konarami i zerwanymi trakcjami. Pozostało nam tylko czekać, aż pociąg jednak łaskawie ruszy.

Po trzech godzinach, udało się zorganizować transport zastępczy. Autobusy przyjechały, zabrały nas do stacji docelowej. I tak, na Dworcu Głównym znalazłam się o 9.50 zamiast o 6:04. Potuptałam do pracy, bo jakbym miała wracać do domu, to trzeba to było zrobić o 7mej rano idąc jednak na busa.Nie mówiąc o tym, że żal mi było brać urlop na żądanie.

W pracy byłam po 10tej. Przez to mam lekki problem z poczuciem czasu. Duszno jest nadal, więc nie zdziwię się, jak będzie jeszcze jedna burza w nocy.

Czy ja już mówiłam, że nie lubię takich temperatur? Idealna pogoda w lecie to słoneczko przy temperaturze 23-27 stopni, a zimą słoneczko przy temperaturze -5 stopni.