16 stycznia 2014

Obiadek

Z racji tego, że Mama Mufinka potrzebowała wczoraj wrócić później do domu, niż zazwyczaj, jakby wracanie o 18tej było wczesne, wprosiłyśmy się na herbatkę do znajomych. Plan był prosty. Jedziemy na herbatkę, siedzimy z godzinkę do dwóch i wracamy.

Jak zwykle to bywa, plan planem. I planem pozostał.

Przyjechałyśmy, ku mojemu zdziwieniu, spóźnione. Przebicie się na drugą stronę Miasta i jeszcze kawałek dalej zajął nam zaledwie godzinę. Nie jestem zbyt wielkim piratem drogowym, do tego była paskudna mżawka, więc Gabik jechał powoli, skrajem i nisko. Najważniejsze, to to nisko. W każdym razie, byłyśmy lekko spóźnione... na obiad. A miałyśmy tylko na herbatkę wstąpić...

Ale za to jaki to był obiadek. Uczta, co najmniej jakby królowa sama przyjechała. Przepyszna zupka jarzynowa. Nie wiem, skąd wiedzieli, że gabikowa ulubiona zupa, to właśnie jarzynowa. Tak, przyznaję. Zjadłam podwójną porcję. No bo jarzynowej zupki się po prostu nie odmawia. Zresztą, ja to bym mogła się żywić tylko taką zupką.

Następnie było drugie danie. I to jakie. Ziemniaczki opiekane z polędwiczką wieprzową w sosie własnym. I peeełno ziół. Uwielbiam zioła. Nadają potrawom przepyszny smak. Natomiast te mieszanki, co są często sprzedawane w sklepach, mi nie podchodzą. Wolę własne kompozycje, z różnych przypraw i w takiej ilości, w jakiej akurat danego dnia mi pasuje. A do tego wszystkiego, a jakżeby inaczej, kapustka kiszona zasmażana. No po prostu raj dla gabikowego podniebienia. Tylko... Jakoś tak potem ciężko było się ruszać.

Na sam koniec była herbatka i ciasto. Gabik, co prawda, też przywiózł kawałek ciastka. Ale nie da się porównywać marnej szarlotki robionej na szybko, z keksem. Ja w prawdzie nie lubię rodzynek w cieście, ale od rodzynek była Mama Mufinka. Tak więc, tę część ciasta oddałam, natomiast reszta była pyszna. I orzechy też tam były...


Do domu zebrałyśmy się cztery godziny później. Objedzone, szczęśliwe i szersze w pasie.

Dzisiaj już musiałam sobie sama ugotować obiadek. No i stwierdziłam, że jest niedobry, nie smakuje mi i ogólnie, ja nie umiem gotować. Piec mogę, ale niech ktoś inny gotuje za mnie.

4 komentarze:

  1. I narobiłaś mi smaka... :(...

    Hmmm.... "jechał nisko" .... -> zaczepiony o spód podwozia? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. nisko to jechałaś jak wiozłaś mnie z teatru. to było wręcz szorowanie brzuchem po asfalcie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie to Gabik jechał w sam raz, ani za szybko ani za wolno. Najważniejsze, że jechał nisko i krajem.
    A obiadek ....! Co tu ukrywać, to była ambrozja w najczystszej postaci.... Hm, rozmarzyłam się:-) Może jeszcze kiedyś zaproszą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zaproszą, zaproszą... a jak nie zaproszą to i tak przyjedźcie na herbatkę - oczywiście herbatka będzie po obiedzie :)

      Usuń