20 lipca 2013

J-gabikowe gwiazdki szczęścia

Zaczęło się wszystko bardzo niewinnie. Ot, Aniołek kupiła wazon dla Tygryska. Miał być podarowany w zeszłym roku, ale jakoś tak nie spotkałyśmy się. Wazon sobie czekał do obecnego roku, kiedy wszystkie liczyłyśmy na to, że tym razem wakacje wspólne się udadzą. I nic, ani nikt, nam nie przeszkodzi się spotkać. Niestety, w międzyczasie, Tygrysek dostała wazon. Aniołkowi, mając już kupiony wazon, nie zostało nic innego, jak i tak sprezentować go Tygryskowi. Tylko... Taki pusty wazon? Bez sensu. I tutaj, z pomocą przyszła Sumienie. Pokazała Aniołkowi, jak się robi chińskie gwiazdki szczęścia.

Gdy Aniołek podzieliła się radosną nowiną z Gabikiem, postanowiłam jej pomóc. W końcu na wazon trzeba zrobić pewnie z kilka tysięcy gwiazdek. Ułożyłyśmy plan działania, podzieliłyśmy się pracą. zaczęłyśmy od wybrania kolorów na gwiazdki. Udało nam się większość kupić już gotowych, pociętych pasków. Pozostałe kolory dokupiłyśmy i same docinałyśmy.



Kartki miały trochę inne kolory, tylko przy robieniu zdjęcia za nic te kolory nie chciały wyjść. Podejrzewam, że to sprawka VYPa.

Gdy paski dotarły, każda zaczęła tworzyć własne gwiazdki. I tak oto wyglądały nasze "marne" początki.



Było ciężko, oj było. Po zrobieniu pierwszych 200 gwiazdek, zwątpiłyśmy. Miałyśmy 3 miesiące na ich zrobienie i zaczęłyśmy mieć wątpliwości, czy zdążymy na czas.



Jednak najważniejsze, to się nie poddawać. I patrzeć, co się robi.


Tak, tak. To Gabikowa robota. Oglądałam jakiś film, na chwilę odłożyłam zaczętą gwiazdkę. Potem, gdy do niej wróciłam, nie popatrzyłam i zaczęłam od początku z drugiej strony. I tak wyszły dwa początki. Musiałam potem jeden koniec rozsupłać. Na szczęscie, gwiazdka wyszła. Nawet Żabie opadły ręce. O tak.


Dalej jakoś nam szło. W końcu udało się uzbierać 1000. To znaczy zrobić. Nie uzbierać. Gwiazdek oczywiście. Nie gabików. Tych to jest już znacznie, znacznie więcej.


Gawiazkowo nam się zrobiło. I jakoś udawało utrzymać wszystko w tajemnicy przed Tygryskiem.


Powoli, powoli szłyśmy do przodu. To znaczy Aniołek szedł, czy też robił. Wszystkie zdjęcia są Aniołka. Ja nie miałam wazonu, więc swoje chowałam do pudełka.

Tutaj kolejne zdjęcia. Około 1300 gwiazdek. Naprawdę, zastanwiałyśmy się, czy zdążymy je zrobić. W końcu trzy miesiące, to niezbyt długo.

 

Poniżej zdjęcie udowadniające, że niektórym się po prostu nudzi. Nie wiem, czy wpadłabym na pomysł segregowania gwiazdek według kolorów. A na pewno nie chciałoby mi się tego robić. Jak widać, Aniołek miała troszkę czasu i sprawdziła, która wersja jest fajniejsza. Ta wyżej, czy ta niżej.


A tutaj powoli zbliżałyśmy się do końca. 4000 gwiazdek. Czy coś koło tego. Tutaj już są dosypane gwiazdki Gabika. Tak, zgadza się. Zrobiłam swoje i wysłałam wszystko pocztą.


Brakowało tylko tych gwiazdek, które miała zrobić Sumienie. Aniołek jednak nie miała tyle czasu, co się chwaliła, i wrobiła w gwiazdki sprawczynię tego zamieszania. Gwiazdki brakujące dotarły do Aniołka w czwartek wieczorem. Coś około godziny 22:30. Na szczęście posegregowane. Bo w piątek wyjeżdżałyśmy od Aniołka do Tygryska. I to o 5tej rano wyjeżdżałyśmy. Więc naprawdę w ostatniej chwili przyszły brakujące gwiazdki.

Na miejscu, zbieg okoliczności sprawił, że Tygrysek musiała na chwilę, czyli około godzinę, zostawić nas same na swoim nowo wyremontowanym mieszkaniu. Że też się nie bała. Skrzętnie skorzystałyśmy z okazji i przygotowałyśmy wszystko. Efekt końcowy? Rewelacyjny. Wazon naprawdę wygląda super i wszystkim się bardzo podoba. Na szczęście Tygryskowi też. Bo gdyby się Tygryskowi nie podobał, to byłby problem. Ale tylko i wyłącznie w tym, że zarówno Aniołek, jak i Gabik, chciały wazon dla siebie. Oczywiście z zawartością.

A oto i efekt końcowy.


Prawda, że super wygląda? Niestety, Gabikowi nie udało się niepostrzeżenie wynieść całości i zabrać do domu. W wazonie mieści się około 5000 gwiazdek. Dokładnie ile, to już same nie wiemy. Ale jak kiedyś Tygrys będzie mył wazon, to może je policzy.

5 komentarzy:

  1. Zajebisty efekt! Jak się robi takie gwiazdki?

    OdpowiedzUsuń
  2. na żywo wygląda to dużo bardziej zjawiskowo. :) Tygrys gwiazdki już ma, teraz jeszcze ktoś powinien się zatroszczyć o niebo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Ale jak kiedyś Tygrys będzie mył wazon, to może je policzy."
    ...
    Co jak co i wszystko dla ludzi, ale ja jestem tygrysem i na tego typu masochizm się nie piszę.

    A wazonik piękny zjawiskowy i w ogóle. Nie oddam. Mój sssssskarb... tj. mój wazonik w sensie, z gwiazdeczkami, moje gwiazdeczki, mooooje... nie wnikać.

    Tygrys grzecznie dziękuje Gabikom i Aniołkowi ( nie VYP, wam nie ) obiecuje o wazonik dbać i strzec. (Czy ja już wspominałam że to jest mój wazonik? Tak? To dobrze. MÓJ wazonik)
    Ekhem... to ja sobie meliskę zrobię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gwiazdki uzależniają... ;p

    "Na miejscu, zbieg okoliczności sprawił, że Tygrysek musiała na chwilę, czyli około godzinę, zostawić nas same.." Zbieg okoliczności? a ja myślałam, że to VYP....

    Tygrysku, to że masz na samej górze siwe gwiazdki, na których raczej kurzu widać nie będzie... nie zwalnia Cię z całkowitego -chociaż raz w roku- mycia wazonika :P

    Gabi, teraz my możemy się pośmiać z wszystkich tych, którzy w marcu nam mówili, że mamy COŚ nie po kolei... i nie chodziło im o układ kolorów w wazonie (wtedy jeszcze nie było planu segregowania gwiazdek... :P)

    A i Gabiku. Ja się więcej na takie chore pomysły nie piszę :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co lepsze - pomysł czy wykonanie, chyba jedno i drugie. Bardzo Was podziwiam dziewczyny za zrobienie tych wszystkich gwiazdek. Piękniejszego prezentu nie mógł sobie Tygrysek wymarzyć:-), ale też sobie zasłużył na to!!!! Ode mnie też całą masę uśmiechów dla Tygryska:-))))).

    OdpowiedzUsuń