09 sierpnia 2014

Wakacje Gabika

W tym roku byłam na wakacjach z Mamą Mufinka nad morzem. koniec czerwca - początek lipca. Żadne ciepłe kraje, żadne udziwniane kombinacje. Nasze, własne morze. I miało być zimno - przecież zawsze nad naszym morzem jest zimno. I co? I zimno było - przez pierwsze dwa dni. A potem jak ktoś zaświecił lampkę nad naszymi głowami, tak się popsuła i nie dało się jej wyłączyć.

Gabik z natury nie jest fanem opalania się, leżenia plackiem cały dzień na plaży. Smażenia się w słońcu. Wolę coś robić, ruszać się. Leżeć mogę, tylko w cieniu.Więc przez pierwsze dwa dni, może trzy, grzecznie chodziłyśmy na długie spacerki po plaży. Ale potem się już nie dało. Na plaże miałyśmy... może 200m. Kwestią było przejść przez niewielką wydmę i już. Jednak gdy zrobiło się tak koszmarnie ciepło, nawet to przejście przez wydmę było trudne. O 12tej najpóźniej schodziłyśmy z plaży, bo nie dało się tam siedzieć. Wracałyśmy na nią dopiero po 18tej.

Samo słońce może nie byłoby takie straszne. Ale nie było wiatru. Naprawdę, nawet lekkiego podmuchu nie było. Jak przyjechałyśmy, zaczął się odpływ. Potem morze ucichło całkowicie. Nawet jednej fali nie było. Pierwszy raz widziałam nasze morze bez ani jednej fali.



Burze też były. Ze trzy chyba. Ale po nich wcale się pogoda nie polepszała. Raz nawet widziałyśmy trąbę powietrzną. Na morzu oczywiście. I na szczęście, do nas nie dotarła. Jeszcze by Gabiki porwała i co ja bym wtedy zrobiła? Gdzie bym ich miała szukać? [Tak wiem, same by się znalazły, jakby tylko zgłodniały.]



Z Mamą Mufinka uprawiałyśmy w związku z pogoda, przymusowe lenistwo, które kończyło się na spacerku na plażę na dwie, trzy godzinki. potem powrót i czytanie książeczki lub kompletne nic nie robienie. I to dosłownie. nawet obiadu nie gotowałyśmy, bo po co. Był chleb, masło, pomidory i cebula. I to w zupełności nam wystarczało. Zresztą, dawno mi tak nie smakował chleb z pomidorem i cebulą.

W drugim tygodniu, przyjechała w odwiedziny Aniołek. I została z nami. Niestety, Tygrysek nie mogła do nas dołączyć z racji jakiejś pracy i innych takich. Niestety, nie można mieć wszystkiego.

dwa dni przed wyjazdem wróciły fale na morze. Ktoś je wreszcie oddał. A ja może jeszcze jakieś zdjątko tu zamieszę, a co mi tam.



Część zdjęć jest zrobionych przez Mamę Mufinka, a część przez Gabiki. Przyznaję, do tej pory nie obejrzałam wszystkich - Mama Mufinka zrobiła ok 1400 zdjęć, ja tylko 130.

Znad morza pojechałyśmy w odwiedziny do Suwałk. Dawno tam nie byłam. Miasto się zmieniło. Dużo remontów, renowacja rynku. Spodobało mi się. I tak, jak we Wrocławiu były krasnoludki, tak tam też są. Jest utworzony Szlak turystyczny im. Marii Konopnickiej "Krasnoludki są na świecie". Małe figurki krasnoludów z bajki o Sierotce Marysi są umiejscowione w kilku różnych miejscach, które są połączone szlakiem turystycznym. Myśmy widziały tylko dwa krasnoludki, gdyż nie było aż tyle czasu, by przejść całą trasę.




Chciałyśmy złapać jeszcze jednego krasnoludka, niestety, akurat wymieniali latarnię, na której wisiał i nie zdążyli go zamontować. No nic. Następnym razem przejdę całą trasę. A co mi tam.

Z całych wakacji, najbardziej dumna jestem z siebie za to, że przejechałam tyle kilometrów. Pierwszy raz w życiu jechałam sama, bez zmiennego kierowcy. I nie dość, że dojechałam nad morze, to potem przejechałam do Suwałk, a na koniec wróciłam z tych Suwałk. Czyli cały kraj dookoła. I dałam radę. I jakoś tak ciut lepiej mi się przez to ostatnio prowadzi samochód.


1 komentarz:

  1. gabik kierowca wspaniały ^ ^
    a mnie nie chcą autka oddać :(

    OdpowiedzUsuń