30 września 2015

Po urlopie

Wróciłam do pracy ledwo po tygodniu nieobecności. Wydaje mi się, że to nie jest długo. A mam wrażenie, że wróciłam do przedszkola. Naprawdę. Chodzi głownie o dwie koleżanki.

Pierwsze, co zauważyłam po powrocie, to wymienione rolety. Mieliśmy wcześniej żaluzje, ale że w sekretariacie był remont, to przy okazji nam też wymienili żaluzje, na rolety. I dobrze, bo jaśniej teraz i przynajmniej, do tego chwilowo rolety działają [w przeciwieństwie do starych żaluzji].

Drugą rzeczą, jaką zauważyłam, to drukarka, która stoi obok mnie, czarno-biała, tak w ogóle, i jest nieczynna. Świeci się kontrolka wymiany tonera. Przemknęło mi przez myśl zapytanie, czy ktoś to zgłosił, ale doszłam do wniosku, że przecież na pewno. W końcu poza mną i kolegą W, który jest jeszcze na urlopie, w pokoju jest jeszcze 5 osób. Otóż, byłam w błędzie. Okazało się, że toner padł w środę, jak koleżanka A. coś sobie drukowała. Oczywiście J. zwróciła jej uwagę, że skoro skończył się toner, to żeby to zgłosiła. Na co A. odpowiedziała, żeby J. sama sobie zgłosiła. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Gabik wrócił do pracy w poniedziałek i ok 12tej w południe, jak się dowiedział, że nikt nie zgłosił wymiany tonera, sam to zrobił. Ręce mi opadają. Szczególnie, że firma ma 48 godzin czasu na realizację zgłoszenia.
Pozostałe 3 osoby raczej nie korzystają z tej drukarki, więc dwie nawet nie zauważyły. A trzecia koleżanka w piątek nawet chciała zgłosić brak tonera, ale nie widziała jak. Nic dziwnego. Dopiero niedawno wróciła z macierzyńskiego i miała prawo jeszcze się nie orientować we wszystkich procedurach.

Wojna, między A. a J. to rzecz stała u nas. A. specjalnie prowokuje J. A J. nie dość, że daje się sprowokować, to jeszcze nie potrafi odpuścić czy zignorować upierdliwej koleżanki. Po tej zabawie z tonerem zaczynam się powoli zastanawiać, czy jednak nie zmienić pokoju.

Druga taka urocza sprawa wynikła kolejnego dnia. Koleżanka J. robiła porządek w papierach i przychodzi do mnie z pytaniem, czy coś wiadomo na temat nowych segregatorów. Bo ona zamawiała kiedyś tam segregatory, ale powiedzieli jej, że na raz nie ma możliwości zamówienia takiej ilości i będzie zamawiane partiami. Jedną część dostaliśmy, a o reszcie cisza. Na co ja odpowiadam, że nic nie wiem, nie było mnie przez tydzień (to skąd mam wiedzieć), poza tym, pewnie trzeba iść do dziewczyn i powiedzieć im by zamówiły kolejną partię, bo mogły zapomnieć. Okazało się, że to zadanie jest za trudne. Doszłam do wniosku, że nie mam zamiaru, ani sił, biegać jeszcze za segregatorami. Szczególnie że to naprawdę nie jest skomplikowane - trzeba wyjść piętro wyżej i zapytać koleżankę z innego pokoju, czy zamawiała nam kolejne segregatory. Na razie u nas stanęło na tym, że wrócimy do starych, trochę popsutych, których i tak za dużo nie ma. A zresztą, przecież papiery z początku roku nie są potrzebne, to można by je popakować do pudełek.

Załamałam się. Chcę znowu na urlop.

1 komentarz:

  1. Jak widać tendencja do utrudniania sobie życia zawsze w modzie.

    OdpowiedzUsuń