28 września 2014

Do trzech razy sztuka

Do Niespodzianki dla Tygryska podchodziłam trzy razy. Nie jest łatwe, zrobić niespodziankę Tygryskowi - żeby było weselej, największym wrogiem tej niespodzianki była... pogoda.

Pierwszy raz próbowałyśmy z Aniołkiem. Przyjechała specjalnie z tego powodu. Zresztą - Aniołek była głównym pomysłodawcą Niespodzianki. Gabika dwa razy namawiać nie trzeba było. Ułożyłyśmy plan doskonały, termin, przyjazd Aniołka. Wszystko było super - tylko nie przewidziałyśmy, że pogoda nam plany pokrzyżuje. Bo jak tu iść do Wesołego Miasteczka, jak leje?

Bardzo zawiedzione, musiałyśmy zrezygnować z pieczołowicie przygotowanego planu i obejść się smakiem.

Drugie podejście miało być na zeszłotygodniową Imprezę. Niestety towarzystwo nie dopisało - a Aniołek tym razem nie dała rady przyjechać. Zresztą, jak przyjechałam do Tygryska pomóc jej przed Imprezą, to lało. Potem obie miałyśmy średni humor do wyjazdu do Wesołego Miasteczka, że się nie zdecydowałyśmy jechać. A jak już do tego dorosłyśmy, to było za późno by się z domu ruszać.

Obie bardzo niepocieszone i złe. Taka super Impreza by była, a tu pogoda nam znowu psikusa zrobiła. Bo jakby rano nie lało to by nie było dyskusji. Przyjechałabym do Tygryska, zostawiła ciasto i tortcik i zabrała Tygryska do Miasteczka.

Trzecie podejście było dzisiaj. Nareszcie udane. I ponownie jako niespodzianka. W piątek umawiałam się z Pogromcą w sprawie dowozu ciast na Wielką Imprezę. A on wyskoczył z pytaniem, czy bierzemy Tygryska w niedziele do Wesołego Miasteczka. Gabikowi dwa razy nie trzeba było proponować. Sprawdziłam pogodę - ma być ciepło i bez deszczu. To oczywiście, że jedziemy. Obgadaliśmy co i jak, gdzie [teoretycznie, Gabik jak zwykle "prawie" się zgubił] i w tajemnicy przed Tygryskiem. Chociaż obawiałam się gromów od strony Tygryska, gdyż była na niedziele umówiona z Pogromcą na ostatnie zakupy przed Wielką Imprezą.

Jeszcze dzisiaj rano Pogromca dzwonił czy jedziemy, bo mleko ktoś rozlał. Ale Gabik zdeterminowany oświadczył, że jedziemy. U mnie się przejaśniało, zapowiadali ładną pogodę - nie ma odwrotu. Ostatni dzień otwarcia. Nie przepuszczę.

I to był strzał w dziesiątkę. Tygrysek, gdy wjeżdżali na parking - oczywiście płatny, psioczyła że po co, trzeba będzie zapłacić tylko dlatego, że wjechaliśmy na chwilkę. Pogromca jej nagadał, że się umówił na spotkanie służbowe. Sasasa. Gdy mnie Tygrysek zobaczyła miała cudowną minę. I ten foch, że ona nas nie lubi i już. Bo nas nie lubi. I tak przez dziesięć do piętnastu minut. Może ciut dłużej. Tak w sumie, do trzeciej czy czwartej karuzeli.

http://www.wesole-miasteczko.pl/www/pl/

Było świetnie. Pogoda piękna - słoneczko, czyste niebo. Na tyle ciepło, by sama kurtka wystarczyła.  A kurtka potrzebna na niektórych karuzelach. Wiało troszkę. W głowie chyba jeszcze mi się kręci. Tylko Aniołka nie było. Niestety. Ale może następnym razem - planujemy do Wesołego Miasteczka w Wiedniu jechać - Aniołek nam potowarzyszy.

2 komentarze:

  1. ja się nadal dziwię jak Ty dojechałaś do domu nie złapawszy mandatu za jazdę autostradą pod prąd :P

    OdpowiedzUsuń