27 lutego 2014

Pełnoletność

Od kilku dni Gabik jest pełnoletni. To znaczy w wyobrażeniu innych, za sprawą magicznego kawałka plastiku. Nie, to nie mój pierwszy taki plastik. Dokładnie, to trzeci. Ale po raz pierwszy wymieniałam go ze względu na problem przeterminowania się. Stary jest ważny do dzisiaj, a niestety, potrzebny mi jest do udowadniania codziennie w PKP, że ja to ja i ten bilet naprawdę jest mój.

W każdym razie, jak się koledzy z pracy dowiedzieli, że będę wymieniać ten magiczny plastik, to się ucieszyli, że wreszcie będę pełnoletnia. Poniżej przedstawiam komentarz Aniołka do zaistniałej sytuacji - czyli pełnoletności Gabika.

"Dla mnie zawsze będziesz gabikiem. Gabikowi, ze wzgledu na jego niepoliczalność (+nieobliczalność, niespotykalność ), nie można dokładnie określić wieku. Dlatego z w/w powodu nie można stwierdzić, czy jest pełnoletni, czy też nie. Dlatego też, nie można wypominać ci wieku, co jednakże NIE JEST jednoznaczne z tym, że nie można obchodzić twych urodzin.... je NALEŻY obchodzić, obdarowując cię prezentami i ciastkami" 

Czy w takim razie, Międzynarodowy Dzień Gaika może być codziennie?


12 lutego 2014

Chorobowe w pracy

Kolega przyszedł do pracy i ledwo mówi. Oczywiście, on chory nie jest. Do lekarza  nie pójdzie, bo nie (jakbym słyszała samą siebie) i jemu nic przecież nie jest. W okolicach godziny 9tej poszedł do apteki po jakieś coś na gardło. Gdy wrócił, koleżanka zadała mu pytanie:

J: W. Ty wiesz w ogóle jak wygląda zwolnienie lekarskie?
W: Wiem. Zanoszę czasami do sekretariatu, jak ktoś przyniesie.
J: No tak. Faktycznie.
Gabik: A wiesz, że w praktyce, jak masz zwolnienie lekarskie, to do pracy nie przychodzisz?
W: A dlaczego?
J. ...
Gabik: ...

Tutaj się poddałyśmy z koleżanką. Zagroziłam tylko, że jak się rozchoruję, to uduszę. Nie planuję chorować. Absolutnie nie. Głownie dlatego, że nie cierpię lekarzy.

09 lutego 2014

Bałtyk zimą

Pierwszy raz w życiu jestem w zimie nad morzem. Mało tego, pierwszy raz w życiu, byłam na sopockim molo. Tak, tak. Tym sławnym molo, które podobno jest takie wspaniałe. Szczerze mówiąc, jakbym miała przyjść na nie w lecie, płacić za możliwość przejścia się nim, do tego w ogromnym tłumie, to chyba bym zrezygnowała z tej wątpliwej przyjemności.

Byłyśmy tam wczoraj. Bardzo ładna pogoda - słoneczko, lekki wiaterek i ciepło. Ludzi było niby mało, ale jak dla mnie i tak za dużo.



Niestety, nie udało się zrobić ani jednego zdjęcia, gdzie ludzi by nie było. I tak miałyśmy szczęście. Później było ich tylko coraz więcej i więcej.

Co ja się będę rozpisywać. Wklejam zdjęcia, co by udowodnić, że jednak jestem nad tym Bałtykiem. 







Woda była ciepła. Tak, zgadza się. Była ciepła. I niestety była też mokra, więc z kąpieli zrezygnowałam.

Niestety, dzisiaj wracamy z Tygryskiem do domu. Jutro rano będę w Wielkim Mieście i idę prosto do pracy. Nie wiem, jak przeżyję ten dzień, ale co mi tam. Najważniejsze, że mogłam odwiedzić Aniołka wraz z Tygryskiem. Szkoda, że na tak krótko. Mam nadzieję, że następnym razem spotkamy się na dłużej.

07 lutego 2014

U Aniołka

Ostatnio byłam u Aniołka w wakacje. Oczywiście z Tygryskiem. Ze względu na odległość, nie sądziłam, że szybko się spotkamy. W pewnym momencie wyszło, że najszybciej będzie to możliwe w okolicach października obecnego roku.

Tymczasem, udało się Tygryskowi zdobyć dzień ulopu - coś prawie niemożliwego. Tak, wiem. Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko trudno wykonalne. Nie zwlekając, zarezerwowałam bilety na autobus i oto jesteśmy. Przyjechałyśmy do Aniołka dzisiaj rano. Dokładnie to o 4tej rano byłyśmy na dworcu autobusowym. Aniołek dzielnie po nas przyjechała i odebrała z tego dworca.

Oczywiście, krótka drzemka była. W prawdzie w autobusie spałyśmy z Tygryskiem. Nie było dużo ludzi, to można było się wygodnie ułożyć. Jednak to nadal była męcząca podróż trwająca 10 godzin. Potem poplotkowałyśmy. Jak to na szaloną trójkę przystało. Poszłyśmy na spacer, na którego końcu był dobry obiadek. A na deser udałyśmy się na czekoladę. Lokalik uroczy, z bardzo miłą właścicielką. Zamierzamy tam wrócić w niedzielę.

Co do niedzieli. Tygrysek ma na dzisiaj urlop. Tylko cały czas się zastanawiamy, czy jej szefowa wie, że zarówno w sobotę, jak i w niedzielę, tygryska też nie będzie w pracy. W końcu ma standardowy tryb pracy - 8 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu. Teoretycznie sobota i niedziela się nie wlicza. Jednakże, Tygysek i wolna sobota lub niedziela to coś wręcz niespotykanego. Ech... Uroki prywatnych firm.

Siedzimy sobie u Aniołka. Pijemy herbatkę. Gabik nawet przywiózł własnoręcznie zrobione ciasteczko. Nie rozwaliło się w bagażniku autobusu. Na szczęście. Pomimo tego, że było zapakowane w pudełko i schowane w torbie, miałam lekkie obawy, czy przeżyje tę podróż. Najważniejsze, że wszystkim smakuje, z czego Gabik cieszy się najbardziej. W końcu obiecałam Aniołkowi, że jak się spotkamy, to dostanie ode mnie 3 serniki i szarlotkę - tyle jej naobiecywałam ciast. A przywiozłam tylko pół sernika nr 2. Niestety. Do torby by mi się więcej nie zmieściło. No nic. Nadrobię następnym razem, jak będziemy jechać samochodzikiem.

Jutro planujemy jechać nad morze. Nigdy nie byłam w zimie nad morzem i bardzo chcę je zobaczyć o tej porze roku. Chociaż znowu mamy bardziej jesień niż zimę. No cóż. Nie można mieć wszystkiego.