26 marca 2014

Pączki

W: Pączki są! Ktoś chce?
AS: Ja chcę.
AA: Ja też.
AS częstuje się pączkami, natomiast AA nawet nie przyszła.
AS: AA chcesz pączka?
AA: Ja nie mogę.
W: A dlaczego?
AA: A pączek to słodycz?
wszyscy w pokoju [jakieś 4 osoby]: Nie!! Oczywiście, że nie!!
J: To pieczywo.
pozostali: Dokładnie, to pieczywo!!


Chociaż Gabik akurat nie jest fanem pączków. A już szczególnie nie tych z lukrem, za marmoladą też nie przepadam. Z budyniem - owszem. Ewentualnie z różą - ale takich w sklepie się nie znajdzie. A na domowy wyrób pączków jeszcze nie mam odwagi.

Może kiedyś.

22 marca 2014

Kwiatek dla Gabika

Przyznaję, jest piękny.

I wreszcie taki, co nie uschnie.

Niestety, mam zdolność zapominania, że kwiatki do życia potrzebują wody. Zupełnie nie wiem, po co im ona. A jak już muszą ją mieć, to dlaczego same sobie jej nie przyniosą i nie doleją do ziemi. No ostatecznie mogłyby się nauczyć, że mnie o takich rzeczach trzeba przypomnieć. Jakby krzyczały, albo gwizdały, nuciły chociaż? Szemrały, szeptały, piszczały... Cokolwiek. To bym je regularnie podlewała. A one siedzą sobie w swoich kącikach i usychają. Nawet nie popatrzą krzywo. Więc jak ja mam pamiętać, że im się chce pić i trzeba podlać? Częściej niż raz na miesiąc.

Ten natomiast, nie powinien uschnąć. Gdy go dostałam, usłyszałam, że ma jedną zaletę i jedną wadę. Zaletą jest właśnie to, że nie trzeba go podlewać. Wadą - że uwielbia kolekcjonować kurz. Mianowicie, kwiatek zrobiony jest ze szkła.



Jest prześliczny.

Jak już się chwalę, to dodam jeszcze, że dostałam piękną książkę autorstwa pani Judith Schalansky - Atlas wysp odległych. Przepięknie wydany zbiór map z opisami do każdej wyspy. Przeczytałam na razie wstęp i jestem zachwycona.



Teraz tylko muszę wygospodarować chwilkę czasu na czytanie. Chyba jednak trzeba będzie zrezygnować z drzemki w pociągu i poświęcić ten czas właśnie książeczkom. Ech... I pomyśleć, że kiedyś sądziłam, że jak przestanę się uczyć, to będę mieć dużo czasu na czytanie. Tak, to było wówczas bardzo naiwne myślenie z mojej strony.

12 marca 2014

Znowu o pracy

Przyszła koleżanka, którą zastępuję. Wzięła wychowawczy na razie do końca grudnia. Z dużym prawdopodobieństwem, że jeszcze go przedłuży.

Mam nadzieję, że do tego czasu dostanę jakiś etat. A jest na to szansa.


10 marca 2014

Bigos, ciasto i góry

W sobotę, razem z Mamą Mufinka, pojechałyśmy w odwiedziny do znajomych. Był bigosik. Taki mały garnuszek bigosiku. Chyba miał z 15 litrów. Przepysznego, gabikowego bigosiku. Ymmm... Po prostu przepyszny.

Przyznaję się, zjadłam dwie, pełne miseczki. I się potem ruszać nie mogłam. Na szczęście, Pan Domu był łaskawy i podzielił się bigosikiem. Dostałam dwa słoiki do domu. Wczoraj spałaszowałam już pół jednego. Tylko dlatego pół, że mnie w domku nie było. Ale o tym za chwilę.

Na deser było ciastko. Gabikowe, bo Pani Domu ma nogę w gipsie od czterech dni, przez co nie była w stanie nic upiec. Ale zupełnie nic się nie działo. Gabik i tak planował upiec ciasteczko. W efekcie upiekł dwa - jedno do domu, drugie zawiózł. I tutaj pojawił się problem. Wymyśliłam sobie ciasto jogurtowe z orzechami, przełożone masą mascarpone i polane czekoladą. Pieczone w tortownicy, więc wyglądało jak malutki torcik. I ciasto zrobiło się szybko. Problem pojawił się, gdy zorientowałam się, że nie mam go jak zapakować do gabikowozu by go przewieźć. I nie wywalić. Ech... Się nakombinowałam. Efekt końcowy wszystkich bawił. Zupełnie nie wiem dlaczego.


A wczoraj byłam w górach. Razem z moją Kuzynką i jej dwiema koleżankami, pojechałyśmy gabikowozem do Koninek. I wydrapałyśmy się na Turbacz. Ostatni raz byłam tam 13 lat temu, jak mnie Kuzynka uświadomiła. Z tego co pamiętam, wtedy była to znacznie bardziej męcząca wycieczka, niż wczoraj. Pogodę miałyśmy piękną. Słoneczko, ciepło, śnieg. Tak, zgadza się. Śnieg jeszcze leżał. Trochę kłopotu sprawiał, bo na szlaku był wydeptany i wyślizgany. Ale dałyśmy radę.






Oczywiście, wywrotkę musiałam zaliczyć. Chociaż, moja Kuzynka była w szoku, bo zazwyczaj albo ona, albo Tygrysek lądowały na ziemi. Gabikowi na pieszej wycieczce zdarzyło się to po raz pierwszy. Ale jak się wchodzi na czysty lód, który schodzi dość stromo w dół, to mogło się to skończyć tylko i wyłącznie nieprzewidzianymi akrobacjami. Ale lądowanie miałam miękkie - nie ma to jak spodnie narciarskie.

A w domku, czekał na mnie pyszny bigosik. I wyjątkowo wcześnie poszłam spać. I całą noc grzecznie przespałam. Nawet, jeśli gabiki harcowały, to ja tego nie słyszałam.

06 marca 2014

Gabik i jego praca

Gabik pracuje sobie w "niewielkiej" firemce. Podoba mu się tutaj i jest mu tu dobrze. Aż za dobrze - przytyło mi się ostatnio. Jedynym problemem jest fakt, że moja umowa, w prawdzie jest umową o pracę, ale tylko na zastępstwo. I na takiej zasadzie pracuję sobie już półtora roku.

Wczoraj, ze względu na to, że Dziewczynie, za którą jestem, kończy się urlop na początku kwietnia [jakieś okolice 8mego], potuptałam do kierowniczki zapytać, co z moją skromną osóbką. Kierowniczka z kolei, poszła zapytać do sekretariatu, co, gdzie, jak, dlaczego i czemu się nie da. Wróciła jakiś czas później i mówi, że pani N. z sekretariatu nic nie wie, że Dziewczynę musimy sami zapytać, że jeśli idzie na wychowawczy, to musi jak najszybciej się zgłosić, najlepiej już, teraz, natychmiast. A jeśli wraca do pracy, to niestety, ale chwilowo nie mają dla mnie żadnego innego miejsca.

J. zadzwoniła do Dziewczyny. Jako jedyna ma do niej numer [omijając panie w sekretariacie, którym przy ostatniej wizycie specjalnie zostawiała numer telefonu]. Okazało się, że, ku mojej wielkiej uldze i zadowoleniu, idzie na wychowawczy. I że umawiała się z panią N. z sekretariatu, że przyjedzie wypełnić wszystkie papiery w połowie marca. Mamy dopiero początek miesiąca, więc nic dziwnego, że Dziewczyna była trochę zaskoczona telefonem.

Pani z sekretariatu oczywiście nadal podtrzymuje wersje, że ona musi jak najszybciej przyjechać i złożyć wniosek. A według przepisów, musi to zrobić najpóźniej na 2 tygodnie przed rozpoczęciem wychowawczego. Czyli ma jeszcze dwa tygodnie na pojawienie się. Dlaczego tak panikują? Gdyby Dziewczyna wracała, to ja muszę zdążyć wybrać zaległy urlop - którego nie mam.

To tyle na temat mojej pracy. Na razie się stąd nie ruszam. Nie zamierzam. Planuję tutaj zostać. A jakbym miała szukać nowej pracy, to nie wiem, czy nie zdecydowałabym się na pracę gdzieś na drugim końcu naszego pięknego kraju. W teorii tam są lepsze zarobki w moim zawodzie. W praktyce podobno też.