29 października 2019

Tai Chi

Zaczęłam chodzić na zajęcia z Tai Chi. Na razie tylko jeden raz w tygodniu, ze względu na ograniczenia czasowe. Ale planuję poszerzyć to na dwa razy w tygodniu. Wiadomo, trzeba ćwiczyć, by potem dobrze walczyć 😉

Na razie bardzo mi się podoba. Uczymy się od podstaw: jak chodzić, jak układać ręce, jak nimi poruszać. Mam problem z rozluźnieniem bioder czy barków, ale z czasem powinnam i te rzeczy ogarnąć. Celem obecnych zajęć, na które uczęszczam, jest nauczenie się formy 19 ruchów. No zobaczymy, czy uda mi się to opanować. Natomiast, co mi się szalenie podoba? Forma kuli. To jest genialne. A moje spostrzeżenia? [tak, wiem, jestem mało poważna] Nauczę się rzucać zaklęcie ognistej kuli!!!

Jeśli kiedyś dojdę do odpowiedniego poziomu wtajemnicza, to chciałabym też nauczyć się form z bronią. Taki miecz byłby super, ale najbardziej odpowiadałby mi długi kij. A jeszcze lepiej byłoby umieć obie te bronie, ale to może być bardzo trudne. Albo, po prostu, bardzo czasochłonne.

Czas pokaże jak mi pójdzie. Na razie jest dobrze, chociaż zaczynam mieć pewne wątpliwości co do nauczyciela. Nie chodzi o to, że jest zły, tylko nie do końca odpowiada moim potrzebom. Mam poleconego innego nauczyciela, który podobno jest świetny technicznie. Chcę iść na zajęcia i porównać sobie. Wiadomo, jak uczyć się, to od najlepszych. A że jest możliwość wyboru, to dlaczego z niej nie skorzystać 😀

07 sierpnia 2019

Rowerek

Przesiadłam się na rower. W sumie to już trzeci miesiąc jeżdżę do pracy nowym wehikułem. Chociaż nowy to on nie jest. Ma około dwudziestu lat. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć, kiedy go dostałam, ale na pewno jeszcze w podstawówce.

Dlaczego się przesiadłam? Tramwaj niby wygodny - można poczytać, pograć na telefonie albo najzwyczajniej w świecie się zawiesić w wirach własnych myśli [i przejechać kilka przystanków za daleko 😉]. Niestety, podwyżka cen biletów miesięcznych mnie pokonała. Są granice których nie zamierzam przekraczać i jedną z nich jest właśnie obecna cena za bilet miesięczny.

Chyba mało kto wierzył, że uda mi się ta przesiadka na rower. Na szczęście nie mam daleko, to tylko 5 km więc do pracy jadę około 20 - 25 minut. Zaczęłam w maju, kiedy były te wielkie ulewy i powodzie, potem były upały, a teraz jest w sumie najlepiej. I powiem szczerze, że podoba mi się ta forma aktywności. Na fitness często nie miałam siły, nie chciało mi się, brakowało czasu. Rowerem jeżdżę codziennie, niezależnie od pogody. Jedyny problem przewiduję w okolicach stycznia - lutego, kiedy to pojawia się jakaś zima. Ale to jeszcze czas i może mnie śnieg i wiatr nie przestraszą.

Jedyny problem pojawił się niedawno. Okazuje się, że albo jestem za słaba, albo po prostu nie potrafię napompować kół w rowerze. Próbowałam. Poległam. 2:0 dla kółek. Chociaż następnego dnia wydawało mi się, że jednak coś tam dopompowałam tego powietrza i mogę spokojnie jeździć.

Niestety, trzeba jednak poza rowerem, zacząć ćwiczyć ręce. Może zacznę raz w tygodniu chodzić do pracy na rękach?



10 lipca 2019

Kubek termiczny

Kupiłam go jakieś pół roku temu. Owszem, zainwestowałam sporo, bo do tanich nie należał, ale za to nie cieknie [mogę go nosić wrzuconego luzem do torebki]. Trzyma ciepło ok 3-4 godzin. Kupiłam go głównie z myślą, o noszeniu kawy do pracy. Z racji przeniesienia na inne stanowisko, zostałam odcięta od kawy z ekspresu, a przez cały budynek i 2 pietra nie bardzo uśmiecha mi się biegać po kawę. Z kolei sypanej jakoś nie lubię, a po rozpuszczalnej boli mnie żołądek. Po rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw zainwestowałam w kubeczek. I chociaż w którymś momencie żałowałam zakupu, bo nie piłam kawy, a kubek stał nieużywany w szafce, tak dzisiaj, radośnie tuląc się do kubeczka z kawusią uznałam, że to jednak był trafiony zakup. Nawet jeśli przez miesiąc go nie używałam, tak nadal spełnia swoją funkcję - ciepła, dobra kawusia w pracy.


Chyba mnie tu nie było przez dłuższy czas niż planowałam. Postaram się poprawić.