Doszłam do wniosku, że instruktorzy fitnessu to urodzeni sadyści. A ludzie, którzy chodzą dobrowolnie na fitness, to masochiści. Niestety, zaliczam się do tego drugiego gatunku. Jest niedziela, a ja po piątkowych zajęciach nadal ledwo chodzę [sobotnie grabienie ogródka z liści nie ma tu nic wspólnego, inne mięśnie].
Z obawą czekam na jutrzejszą zumbę i wtorkowe trampoliny.
Powiem Ci, że jest z nami jeszcze gorzej... obie zaliczamy się zarówno do masochistek, jak i sadystek. Dlaczego? Bo na zajęciach krzyczymy o szybsze piosenki... czyli znęcamy się nie tylko nad sobą, ale i nad innymi ^^
OdpowiedzUsuńdzięki bogom na fitnesach Gabi powstrzymuje się od wołania o ciężarki :P (co ostatnio zrobiło parę dziewczyn)
OdpowiedzUsuńU mnie jest zumba z ciężarkami... *gwizd gwizd* :P
OdpowiedzUsuńwiem :) to straszne jest.
UsuńWcale nie takie straszne! (Nie żebym ja ze względu na serce unikała ciężarków...) Przyjedziesz w końcu, to się przekonasz, jaki to fun ^^
Usuń