Chyba jednak istnieje. Albo coś w tym jest, że metale ciężkie "wzmacniają" Gabiki.
Miałam pracowity weekend. W sobotę umyłam okna. W prawdzie tylko na jednym piętrze - to są 3 duże okna i jedno małe, łazienkowe, ale połowa za mną. Żeby tego było mało, Tata wymienił koła w samochodzie swoim i gabikowym, umył i wysprzątał w środku. Więc Gabik musiał umyć szybki w obu samochodzikach. Do tego upiekłam ciasto - murzynka. W niedzielę tylko poprasowałam.
Natomiast mój kręgosłup... W sobotę wieczorem sam nie wiedział, w której pozycji mu wygodniej. I chyba rozważał możliwość wyjścia, stanięcia obok i jeszcze pokazania mi języka. Co by mi za dobrze nie było. W niedzielę natomiast odkryłam, że jeszcze ramiona mnie bolą. Dziwne... Naprawdę dziwne zjawisko...
Więcej rewelacji nie było. Żółty wymoczył się w sobotę, więc w niedzielę się suszył. Różowy pomagał wybierać Tygryskowi nowe ubranka - wszystko w czerwonych kolorach. Natomiast Fioletowy wybrał się razem z Aniołkiem na imprezę urodzinowa i udało mu się wysadzić tylko tort. Ale co to za impreza bez tortu niespodzianki?
Zastanawiałam się, czemu Żółty suszył się dopiero w niedzielę, ale przestałam. Nie mam namiarów na dobrego psychiatrę.
OdpowiedzUsuńCybergabików nie powinny boleć ramiona :P
Nie ma psychiatry, który leczy takie przypadki :P...
OdpowiedzUsuńTort... aparat... czemu on choć raz nie mógł zostać w domu?