08 lipca 2015

Burza

No tak. Trochę mnie tu nie było. Jedna "malutka" wichura i już się pojawiam z powrotem.

Wichura, i to dosłownie. Gabik, rano jechał do pracy. Jak zwykle, swoim pociągiem, który odjeżdża z mojej stacji o godzinie, której żaden normalny zegarek nie pokazuje. Przejechaliśmy ponad połowę drogi. Gabik zazwyczaj wtedy śpi. Tylko w jednym momencie, jak uchylił oko i zobaczył, że podejrzanie ciemniej jest niż wtedy, gdy wsiadał do ciapągu, zamknął okno i poszedł spać dalej.

Na następnej stacji, ciapąg stanął i postanowił sobie odpocząć. To znaczy przeczekać burzę. Chociaż "burza" to zbyt delikatne określenie. Nawałnica, oberwanie gabika, to znaczy chmury, wichura. W każdym razie, wiało, błyskało, wiało jeszcze bardziej i jeszcze trochę wiało. Drzewa uginały się prawie do ziemi. Pociągiem trochę szarpało, a przecież grzecznie sobie stał na stacji. To nic, że najwyżej położonej w całej mojej króciutkiej trasie. W końcu, wichura przeszła. Ale pociag jak sobie stał, tak sobie stał nadal.

W końcu było pewne, że szybko nie pojedziemy. Po godzinie okazało się, że drzewa i gałęzie pozrywały trakcję. No to stoimy sobie dalej. Część ludzi poszła na busy. Ale to nie miało zbyt dużego sensu. Wiadome było, że skoro pociągi nie jeżdżą, to wszyscy rzucą się na busy i te nie będą się zatrzymywać na trasie, ze względu na przeładowanie. Poza tym - korki, bo już dochodziły do nas sygnały, że sie robią coraz większe. Tramwaje w mieście nie jeżdżą i takie tam, różne dziwne rzeczy, zwiazane z powywalanymi drzewami, połamanymi konarami i zerwanymi trakcjami. Pozostało nam tylko czekać, aż pociąg jednak łaskawie ruszy.

Po trzech godzinach, udało się zorganizować transport zastępczy. Autobusy przyjechały, zabrały nas do stacji docelowej. I tak, na Dworcu Głównym znalazłam się o 9.50 zamiast o 6:04. Potuptałam do pracy, bo jakbym miała wracać do domu, to trzeba to było zrobić o 7mej rano idąc jednak na busa.Nie mówiąc o tym, że żal mi było brać urlop na żądanie.

W pracy byłam po 10tej. Przez to mam lekki problem z poczuciem czasu. Duszno jest nadal, więc nie zdziwię się, jak będzie jeszcze jedna burza w nocy.

Czy ja już mówiłam, że nie lubię takich temperatur? Idealna pogoda w lecie to słoneczko przy temperaturze 23-27 stopni, a zimą słoneczko przy temperaturze -5 stopni.

1 komentarz:

  1. A ja się zastanawiałam, gdzie był fioletowy... To już wiem ^^"

    23-27 ok, ale minus 5? Brrrr.... Nie. :P

    OdpowiedzUsuń